środa, 27 lutego 2013

Trochę prywaty, czyli 10 filmów, które warto obejrzeć by Milky

Nie chciałabym, żeby blog stał się jedynie miejscem na recenzje. Od dawna chciałam wprowadzić trochę prywaty, ale jakoś się bałam :D Jednak dzisiaj dałam radę. 
Mam dla was 10 filmów wartych obejrzenia. jednak nie względu na to, że akurat są hitami czy coś. Moim zdaniem to jedne z filmów, które wnoszą coś do naszego życia i nie pozostaje wobec nich obojętni lub po prostu trzeba je obejrzeć ze względu na kontrowersje. A filmy, które mają skrajne opinie są najlepsze.. Ogląda się je dużo lepiej, przynajmniej mnie. Targają mną wtedy różne emocje :D
Niestety ubolewam nad tyn, że ostatnio pojawia się ich mniej i nie ma już na co chodzić do kina :(
Nie wiem czemu, ale dominuje tu raczej tematyka dość odległych czasów. Jestem świadoma, ze wiele osób w moim wieku nie słyszało o takich filmach. A nóż mój post zachęci Was do obejrzenia, bo naprawdę warto :) 
Niektóre z nich nie są lekkie, ale o to w tym wszystkim chodzi :)

Kolejność jest przypadkowa.


Dirty Dancing (1987)


Młoda dziewczyna (Jennifer Grey) spędza wakacje wraz z rodzicami i siostrą w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. To właśnie tutaj poznaje przystojnego instruktora tańca John'ego (Patrick Swayze). Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie. Film okraszony muzyką, która w 1988 roku zdobyła Oskara i Złoty Glob.

Mmmm film przy którym się rozpływam. A wierzcie mi, takich filmów jest mało. Chyba większość kobiet lub ten film. Dla mnie to jest to! Nie żadne inne współczesne komedie romantyczne. Nie, nie, nie!
Mimo że jest to melodramat, to film jest bardzo romantyczny. Idealny na wieczór z chłopakiem (jeżeli da się namówić na niego :D)

 

Jeniec. Tak daleko jak nogi poniosą (2001)

 

 
Niemiecki żołnierz Klemens Forell zostaje skazany przez radziecki sąd wojenny i wywieziony do obozu pracy na dalekiej Syberii. Nie mogąc znieść morderczej pracy i barbarzyńskiego traktowania, postanawia uciec, nie bacząc na bezlitosny klimat i wszechobecność ciemiężyciela. Przy obecnej dominacji kina amerykańskiego niemiecki dramat wojenny jest prawdziwą odmianą i wydarzeniem, którego nie wolno przegapić.

Film jest trochę długi, to trzeba przyznać. Ja nie nudziłam się ani chwili. Akcja jest trochę skomplikowana, ale ja bardzo lubię takie filmy. Co najważniejszy- oparty na faktach.Niesamowity upór Klemensa, który uparcie dąży do odzyskania wolności i zobaczenia swojej rodziny.
Warto poświęcić czas na jego obejrzenie Na pewno spodoba się miłośnikom historii :)
Poruszył moje serce i to jak bardzo. Najbardziej wzruszył mnie koniec, ale nie będę tutaj umieszczać spoilerów :P


Lista Schindlera  (1993)





Oparta na faktach historia przedsiębiorcy Oskara Schindlera, który w czasie drugiej wojny światowej uratował przed pobytem w obozach koncentracyjnych 1100 Żydów.

Film powstał już 20 lat temu, ale dalej wywołuje poruszenie. Kolejny oparty na historycznych wydarzeniach i kolejny o tematyce wojennej. Wszystko jest bardzo realne, ogląda się z zapartym tchem.
Film trochę ciężki, ale co kto lubi.
Wzruszył mnie nie mniej, jak Jeniec.Uwielbiam tematyką łagrów i lagrów. Chłonę wszelkie filmy, filmy dokumentalne o tej tematyce.
Jeżeli ktoś lubi również ta tematykę, to polecam :)



Pianista (2002)



W czasie drugiej wojny światowej, Władysław Szpilman, znakomity polski pianista, stara się przeżyć w warszawskim getcie.

O istnieniu tego filmu nie można nie wiedzieć. To po prostu Pianista.Oparty na autobiograficznej książce Władysława Szpilmana, tytułowego Pianisty.
 Musze przyznać, że nie jest tak wciągający jak dwa poprzednie, ale równie dobry. Dużo lepiej nakręcony niż Jeniec. Nagrody mówią same za siebie. Tematyka warszawskiego getta nie specjalnie jest dla mnie interesująca.
Jednak biorąc po pod uwagę całokształt, uważam, że jest świetnie zrobiony. Zresztą filmy Polańskiego są zawsze bardzo dobre. Absolutnie nie zniechęcają mnie jego prywatne ekscesy :D



Katyń (2007)



Film rozpoczyna się w bardzo trudnym momencie polskiej historii. Po ataku hitlerowskim rozpoczynającym II wojnę światową, 17 września 1939 roku Związek Radziecki zaatakował bezbronną niemal Polskę od Wschodu, co zakończyło się rychłą kapitulacją naszego kraju.
Pojmani przez żołnierzy radzieckich dowódcy i oficerowie wojska polskiego, z generałem na czele, są więzieni przez kilkanaście miesięcy. Następnie zostają zamordowani w katyńskim lesie, a Niemcy i Rosjanie wzajemnie oskarżają się o popełnienie mordu. Po wojnie bohaterki filmu - żony i matki zamordowanych polskich żołnierzy - próbują dowiedzieć się, kto tak naprawdę stoi za tym okrucieństwem, jednym z największych, jakie dotknęły nasz kraj w czasie wojny.
Mimo ogromnej zmowy milczenia dowódców radzieckich, ogólnopaństwowej propagandy oraz więzienia, a nawet śmierci, jakie groziły osobom dociekającym prawdy, Polacy dowiadują się z czasem, że okrutna zbrodnia w Katyniu była dziełem radzieckich służb NKWD.

Od razu zaznaczam, że film nie pojawił się tutaj ze względu na jakiś imponujący przekaz. To jedyny z najlepszych polskich filmów. Nominowany do Oscara. A to już jest sukces niebywały :D
Może trochę mdły, ale na pewno ma wielu fanów.
Uważam, że koło tego filmu nie można przejść obojętnie. Jest jedynym dobrze nakręconym polskim dramatem historycznym. Porusza ważny moment w historii Polski. Taki trochę dla patriotów. 
Niektóre filmy są tak realistyczne, że "przenoszą nas w czasie". Tutaj nie ma tego efektu. A szkoda.



Salo, czyli 120 dni Sodomy (1975)



Akcja filmu rozgrywa się we Włoszech na przełomie 1944-45. W willi mieszka czterech szlachetnie urodzonych panów: sędzia, biskup, książę i bankier, a ich towarzyszkami są cztery rozwiązłe kobiety. Ludzie ci dobierają sobie ofiary do orgii, wśród miejscowej ludności. Porywają ośmioro młodych chłopców i dziewcząt. Dla młodych, niewinnych ludzi zaczynają się dni przepełnione seksualnym poniżaniem, perwersją i sadyzmem.

Nie wiedziała, czy on tutaj powinien się znaleźć. Ale co mi tam! 
Pytanie, co ten film tu robi? Ja też sobie zadaję to pytanie. Oczywiście to film praktycznie dla grupy wiekowej +18 :D
Poleciła mi go koleżanka- "Zobacz koniecznie. Film Tobą wstrząśnie, ale jest wart obejrzenia". Nic więcej nie zdradziła. Myślę sobie- nie będę czytać opisów i psuć sobie oglądania (tak, jak zawsze to robię :D). Przystępuje do oglądania. Po chwili, szeptem- O k***a...
Obejrzałam do końca, ale film ogromnie mnie zniesmaczył. Do dzisiaj żałuję, że go obejrzałam. Nie sprawdziłam opisu- to był błąd. Ten jeden jedyny raz.
Kontrowersyjny jak żaden inny.
Radzę dobrze się zastanowić przed jego obejrzeniem.



Chłopiec w pasiastej piżamie (2008)

 


Lata 40-te, czas wojny. Bruno ma 8 lat mieszka w Berlinie razem z siostrą i rodzicami. Jednak pewnego dnia rodzina przenosi się na wieś, aby towarzyszyć ojcu – niemieckiemu oficerowi - w jego nowej pracy. Bruno łamie zakaz opuszczania nowego domu i poznaje okolicę. W ten sposób zaprzyjaźnia się ze Szmulem – chłopcem, który mieszka w innym, nieznanym świecie za kolczastym ogrodzeniem...

Znowu tematyka holocaustu. Jednak pokazana całkiem inaczej- oczami małego chłopca. Dlatego cała akcja wciąga i jest niezwykle przejmująca.
Razem z upływem czasu takie filmy poruszają mniej. Rany się goją. Jednak od czasu do czasu znowu są posypywane solą.
Przy tym filmie szybko upłynął mi czas. Coś lżejszego z tematyki wojennej.



Paranormal Activity (2007)




Młoda para podejrzewa, że ich dom jest nawiedzony przez jakąś złowrogą istotę. Organizują więc monitoring, aby uchwycić dowody na to, co się dzieje, kiedy śpią. Ich nagrania z monitoringu oraz amatorskich filmów wideo zostały zmontowane w 99-minutowy, pełnometrażowy film fabularny. Okazuje się, że część materiału filmowego jest wręcz niewiarygodna, a interpretacja przedstawionych wydarzeń pozostawiona jest widzowi.

Całą seria dobrze znana. Moją ulubioną jest część pierwsza :) Chyba nie nazwałabym tego horrorem. Jednak oglądany w nocy działa na wyobraźnię.
Inny niż wszystkie, jest w nim to coś. Chyba ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. W sumie nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Zawsze temat zjawisk nadprzyrodzonych budzi kontrowersje.
Żeby była jasność- nie wierzę w zjawiska paranormalne :D




Zielona mila (1999)


Rok 1935. Paul Edgecombe (Tom Hanks) jest jednym ze strażników bloku śmierci w więzieniu Cold Mountain. Do jego obowiązków należy odprowadzanie skazańców do celi śmierci długim korytarzem, wyłożonym zieloną wykładziną, zwaną "Zieloną milą". Pewnego dnia do więzienia przybywa olbrzymi czarnoskóry skazaniec, John Coffey (Michael Clarke Duncan). Ma oczekiwać na karę śmierci za zamordowanie dwóch białych dziewczynek. Jego wizyta na zawsze zmieni życie Paula i pozostałych pracowników więzienia.

Na pewno większość z Was już go widziała. Film dobrze mi się oglądało aż do do śmierci Johna. Ten moment jakoś bardzo mnie zasmucił i przygnębił.
Mam wrażenie, że to kolor skóry bohatera przesądził o jego skazaniu. Może to błędna myśl, ale to przekonanie towarzyszyła mi przez praktycznie cały film.
Jakoś nie lubię do niego wracać, dołuje mnie bardziej niż inne.



No i jego nie mogło zabraknąć!


Titanic (1997)


W słoneczny, kwietniowy dzień w 1912 roku, na angielskim wybrzeżu arystokratyczna rodzina wraz z 17-letnią Rose (Kate Winslet) wchodzi na pokład Titanica, udając się w podróż do Stanów Zjednoczonych. Pół godziny później grający w pokera w tanim, portowym barze 23-letni Jack Dawson (Leonardo DiCaprio) wygrywa szczęśliwym trafem bilet III klasy na rejs Titanicem. W ostatniej chwili przed wypłynięciem statku wbiega na jego pokład. Tak zaczyna się wielka historia miłosna, która miała odmienić życie pięknej, bogatej, lecz nieszczęśliwej Rose oraz biednego, nie mającego nic prócz talentu malarskiego Jacka.

Chyba nie potrafię zliczyć ile razy go oglądałam. To film dobry na moje gorsze i lepsze momenty. Nie ma reguły. Oglądam go, dy jestem szczęśliwa jak i gdy mam doła.
Co jakiś czas odczuwam potrzebę jego obejrzenia.
Na początku wszystko dzieje się spokojnie, później akcja nabiera tempa. Wtedy nie można przestać oglądać. 
Moim zdaniem jest bardzo przyjemny i w miarę lekki. Nie zmusza do myślenia, ale też nie odpręża. 
Chyba już każdy go widział :)


Chyba widać, że przy cięższych filmach nie rozpisywałam się za bardzo. Trudno o nich pisać a ekspertem nie jestem. Tutaj już Wam pozostawiam ocenę, bo to filmu budzące emocja i chyba każdy z nas je inaczej odbiera. Mnie jedne poruszają bardziej lub mniej. Chyba nie potrafiłam wskazać jednego ulubionego. Jedna lubię bardziej, drugiej mniej. W tym to mi odpowiada a to nie.

Bardzo chętnie poznam Waszą opinię i ulubione filmy. Chętnie obejrzę coś nowego i nieznanego :D W przypływie wolnego czasu, którego, mam nadzieję, będę miała niedługo więcej :)
Notka trochę nudnawa, ale mam nadzieję, ze ktoś się wypowie :)

Buziaki!

sobota, 23 lutego 2013

Włosy: Ulubiony! IHT 9 Olejek przeciw wypadaniu włosów

To od niego zaczęła się moja przygoda z olejowaniem. Polubiłam ta metodę na tyle, że teraz stosuję ją regularnie.
Ulubiony olejek również Zauroczonej :) A oto on:
 


A co mówi producent?

Specjalna kuracja skomponowana z rzadkich ziół i olejków zalecanych przez Ajurwedę dla powstrzymania wypadania włosów oraz rekonstrukcji zniszczonych włosów. Olejek wnika głęboko w skórę głowy i odżywia cebulki włosa, wspomagając ich wzrost. Zapobiega łysieniu i wypadaniu włosów; zagęszcza je. Ponadto poprawia krążenie krwi i rewitalizuje słabe, pozbawione energii włosy.
Olejek odżywia mieszki włosowe, stymulując wzrost gęstszych, grubszych, zdrowszych włosów. Składa się z oliwy z oliwek i olejów: sojowego, z orzechów włoskich, kokosowego, migdałowego, jojoba i z pestek moreli. Naturalne olejki mają intensywnie właściwości odżywcze, tak aby włosy mogły się wzmocnić i nabrać blasku. IHT 9 jest również wzbogacony o ekstrakty z kozieradki, miodli indyjskiej, bhringraj , amli, bhrami, jatamansi i aloesu, które zapobiegają infekcjom skóry głowy.

Cena: 29zł/ 200ml

Skład:
Olive Oil (Olea Europaea), Soya Oil (Glycine Soja), Walnut Oil (Juglans regia), Sesame Oil (Sesamum indicum), Coconut Oil (Cocos nucifera), Bhringraj Ext. (Eclipta alba ), Bhrami Ext. (Bacopa monnieri ), Almond Oil (Prunus amygdalus), Amla / Indian Goose Berry Ext. (Emblica officinalis ), Henna Ext. (Lawsonia Inermis), Jatamansi Ext. (Nardostachys jatamansi), Methi / Fenugreek Seed Ext. (Trigonella foenum graecum), IPM*, Aloe Vera Ext. (Aloe barbadensis), Neem Ext. (Azadirachta indica ), Jojoba Oil (Simmondsia Chinensis), Apricot Kernel Oil (Prunus Armeniaca Kernel Extract).

Co do opakowania, to początkowo odniosłam bardzo miłe wrażenie- zafoliowane. Mamy pewność, że nikt go wcześniej nie otwierał.
Chcę go nałożyć na włosy. Próbuję- nic. Może trzeba przekłuć otworek? Robię to. Znowu próbuję i nic. Ściskam mocniej- i około 20 ml olejku wylewa się na mnie. Hmmm nie było to miłe. Ściągam dozownik, wszystko gra i buczy.
Olejek nakłada się tak jak i inne- trzeba uważać :D Z buteleczki daje się wydobyć olejek do ostatniej kropli.


Konsystencja jest płynna- jakby mogło być inaczej :D Ma lekko żółtawy kolor. Zmywa się bez problemu. Nigdy nie musiałam powtarzać mycia drugi raz. Praktycznie każda odżywka do dobrze emulgowała :)
Za to ma duży plus :)

Zapach jest dość specyficzny i intensywny. Nie każdemu może się spodobać, ale mnie nie przeszkadzał. Po umyciu jeszcze długo utrzymywał się na moich włosach.
Jest troszkę trudny do zidentyfikowania. Lekko ziołowy.

Musze przyznać, że produkt bardzo mnie zaskoczył. Początkowo nikt o nim nic nie wiedział. Był wielką niewiadomą. Jakiś czas po spotkaniu zaczęły napływać jego pozytywne recenzje. ja się wstrzymałam do jego całkowitego zużycia. Chociaż już zaledwie po 2-3 wiedziałam, ze będzie to hit :)
Włosy są po nim miękkie i puszyste. Nie mam mowy o obciążeniu czy przetłuszczeniu. Wygładzone, ale nie oklapnięte.
Utrzymuje włosy w dobrej kondycji. Podczas jego używania nie przesuszają się, a końcówki się nie rozdwajają.
Nie oceniam jego wpływu na wypadanie, bo w tym czasie używałam inne specyfiki.

Nie podraznił skóry głowy, rózniez nie miałam po nim łupieżu.
Przy następnej wizycie we Wrocławiu na pewno kupię drugie opakowanie. Oczywiście w przerwach będę próbować innych :D Taka babska ciekawość :P

Plusy:
+działanie
+cena
+zapach
+nie podrażnia i nie powoduje łupiezu
+nie obciąża włosów

Minusy:
-opakowanie
-dostępność

Moja ocena: 6,0/6,0 - Dla moich włosów jest idealny :)

 

A jakie są Wasze wrażenia? A może nie lubicie olejowania? Chętnie się dowiem, czego Wy używacie do tej metody :)

Jak na razie pierwsze próby z kokosowym wypadają dobrze- może się polubimy :)
Kolejny weekend przy książkach, oj nie podoba mi się to. Ostatnio mam niezły młyn, ale jakoś muszę dać radę :) Niestety chyba blog na tym ucierpi, bo ostatnio mam czasu co raz mniej :(

Buziaki!

Olejek otrzymałam na Spotkaniu Blogerek Kosmetyczny we Wrocławiu. Fakt ten nie wpłynął na moją ocenę.

środa, 20 lutego 2013

Makijaż: Bourjois Blush 95 Rose de Jaspe

To już mój drugi róż Bourjois. Pierwszy kupiłam już ponad roku temu, ten mam zaledwie od jesieni. Numer 72 absolutnie zdobył moje serce. Pisałam o nim tutaj. Bardzo przypadł mi do gustu praktycznie pod każdym względem.
Nie wyobrażam sobie, jakbym mogła nie spróbować takiej legendy.


Kilka słów od producenta:

Małe, okrągłe opakowanie zawiera pięknie pachnący pojedynczy róż o delikatnej, jedwabistej konsystencji. Wypiekany w specjalnych piecach w bardzo wysokiej temperaturze. Dzięki temu jest trwały, ekonomiczny i bardzo łatwo się nakłada, nie zostawiając smug. Może być używany na sucho i na mokro. Staje się wtedy wielofunkcyjnym preparatem, który można stosować:
- na policzki, jako róż (na sucho),
- na powieki, jako cień (na sucho) oraz eyeliner (na mokro),
- na usta, jako pomadkę (na mokro).
Aplikowany na sucho daje delikatny makijaż, natomiast aplikowany na mokro daje makijaż wyraźny, lśniący i ultra-trwały. Dostępny w 3 rodzajach kolorów: matowy, satynowy i świetlisty i w szerokiej gamie kolorystycznej.

Cena: 50 zł/2,5 g

Skład:
Talc, Corn Starch, Bentonite, Aluminum Hydroxide, Methylparaben, Fragrance. [+/- may contain: Carmine, D&C Red #6, D&C Red #6 Barium Lake, D&C Red #7 Calcium Lake, D&C Red #27 Aluminum Lake, D&C Red #34 Calcium Lake, FD&C Yellow #5 Aluminum Lake, FD&C Yellow #6 Aluminum Lake, Iron Oxides, Mica, Titanium Dioxide, Ultramarines].

Jak każdy okrągły róż Bourjois, również i ten wyposażony jest w małe lustereczko i pędzelek. Jest to troszkę zbędne. Różu praktycznie nigdy nie nosze w torebce, a pędzelka używam bardzo sporadycznie.
Jednak łatwo się otwiera i zamyka. Jest trwałe. Napisy nie ścierają się.

Konsystencja jest bardziej miękka- podobno to jakaś nowa wersja czy coś :D Poprzednik był bardzo oporny. Tutaj wystarczą raptem 2 machnięcia pędzlem i mamy odpowiednią ilość różu na twarzy.
Jest aksamitna, odrobinę kremowa. Dodatkowo ma w sobie miliony malutkich złotych drobinek, które dają bardzo subtelny efekt. Nie pyli.

Zapach jest nieziemski i niezmienny. Cudowna różana woń. uwielbiam to :)

Znowu duży plusem jest wydajność- nigdy go nie zużyje. Ale pamiętam to co napisała Karminowe usta :D

Odcień różany z odrobiną złota. Jest to dość stonowany, spokojny i twarzowy kolor.Wykończanie jest raczej satynowe, delikatnie połyskuje. Proszę mnie poprawić jeśli się mylę :)
Jest świetnie napigmentowany- zresztą to widać na ręce. Jedynie lekko potarłam różem i skórę i już udało się uzyskać taki efekt.
Świetnie wtapia się w skórę, wygląda bardzo naturalne. Myślę, że wielu osobom będzie paoswał taki odcień. Czytałam o nim, ze podobno każdemu jest w nim dobrze.
Wydaje mi się, ze dobrze komponuje się z bladą cerą.


I znowu miałam problem z uchwyceniem odcienia na twarzy. Mam nadzieję, że go wystarczająco widać go na policzku.
I znowu mój prawy policzek ma swoje pięć minut. I jeszcze nie raz będzie miał :)
Róż utrzymuje się około 7 godzin na buźce. Po 12-13 godzinach jeszcze widać go na buzi, ale jest już go zdecydowanie mniej. Myślę, ze to dobry wynik.

Cena nie odstrasza, bo produkt jest wydajny i będzie to inwestycja na długi czas.  Można go nabyć w promocji już za 30 zł, najczęściej około 40 zł w Rossie lub SP.




Plusy:
+konsystencja
+kolor ( poza nim mamy jeszcze sporo odcieni do wyboru)
+zapach
+wydajność
+trwałość
+trwałe opokowanie

Minusy:
- cena (dla niektórych może być troszkę za wysoka)


Moja ocena:n 6,0/6,0 - Kolejny Burżuj skradł moje serce całkowicie.



Dzisiaj zmykam już powoli na zajęcia. Aż do wieczora :( Pracowity tydzień :D


Chętnie poznam Wasze ulubione róże, nie tylko z Burżuja :)

Buziaki!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Pielęgnacja: Sylveco Krem brzozowy z betuliną

Zimą wiele z nas boryka się z suchą skórą. Moja, niegdyś tłusta, zaczyna robić się przesuszać. A zimą jest to szczególnie zauważalne. Jak na razie jestem na etapie próbowania, kremy na noc, kremy na dzień, olejki na noc... I tak w kółko.
Szczerze- irytuje mnie ten problem. Po nałożeniu podkładu suche skórki stają się jeszcze bardziej widoczne- oczywiście nie każdy robi to równie mocno, ale jednak coś widać.
A oto jedna z broni:



Kilka słów od producenta:
Hypoalergiczny krem brzozowy z betuliną powstał na bazie wyłącznie naturalnych składników. Jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, przede wszystkim wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Zawiera główne substancje aktywne - betulinę i kwas betulinowy, uzyskiwane z kory brzozy - które mają właściwości łagodzące i regenerujące w przypadku podrażnień, stanów zapalnych i uszkodzeń tkanki skórnej. Krem brzozowy nie zawiera konserwantów, co sprawia, że w naturalny sposób odbudowuje warstwę ochronną skóry, odżywia ją i przywraca równowagę.
Należy zużyć w ciągu trzech miesięcy od otwarcia.


Cena: 28zł/ 50 ml


Skład:
Woda,  Olej sojowy,  Olej jojoba,  Olej z pestek winogron,  Wosk pszczeli,  Betulina,  Stearynian sodu,  Kwas cytrynowy  

Opakowanie bardzo mnie zaskoczyło. Przy otwarciu naklejka, dodatkowo druga "klapka". Musze przyznać, że nigdy się nie spotkałam z takim kartonikiem, ale to oczywiście na plus. 50 ml kremu znajduje się z plastikowym słoiczku, zabezpieczonym drugim wieczkiem. I tutaj kolejny plus :)
Łatwo się zakręca. Design przyjemny dla oka. Pasuje do naturalnych kosmetyków :)



Krem jest bardzo treściwy, oj może nawet aż za  Przypomina masełko. Kolor kremowy, ale nie bieli twarzy. Dobrze się rozsmarowuje
Po nałożeniu twarz bardzo się świeci. Niestety krem kiepsko się wchłania i może tłuścić włosy.


 Tutaj widać, jak rozpływa się na dłoni. Jak masełko :D


Praktycznie nie ma zapachu. Na pewno nie polubią go miłośniczki pachnących kosmetyków :P

Skład bardzo przypadł mi do gustu, jest bardzo przyjazny. Również cena, jak na kosmetyk naturalny, nie jest wysoka.
Krem nie jest testowany na zwierzętach

Dzięki gęstej i rozpływającej się konsystencji jest wydajny. Jednak myślę, że można go zużyć w ciągu trzech miesięcy.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie nawilża, wygładza. Skóra jest ładnie nawilżona, gładka jak pupcia niemowlaczka. Mocno natłuszczona. Natychmiast redukuje uczucie pieczenią i ściągnięcia. Rano skóra jest cudowna. Jednak ten efekt trwa zbyt krótko. Czasem mam wrażenie, że to nie jest więcej jak jeden dzień. Wieczorem znowu mam potrzebę jego użycia.  Również zaważyłam, że wypryski szybciej się goją . Nie spowodował u mnie wysypu.
Podczas mrozów, gdy musiałam odśnieżać albo wyprowadzać psa i nie miałam makijażu, stosował go jako krem ochronny. Sprawdził się bardzo dobrze. Myślę, ze śmiało można go używać go w trudniejszych warunkach.  Dobrze chroni przed wiatrem i mrozem.
Krem absolutnie nie nadaje się pod makijaż, wszystko spływa po 3-4 godzinach.
Nakładam go na noc na usta- sprawdza się rewelacyjnie. Rano są mięciutkie :)

Myślę, ze na pewno dam szansę lekkiej wersji tego mazidła.

Plusy:
+skład
+brak zapachu
+opakowanie
+cena
+przyjemnie działanie (ale jest ale!)

Minusy:
-dostępność
-nie nadaje się pod makijaż
-zbyt krótkotrwały efekt



Moja ocena: 3,5/6,0





Niestety ubolewam, że musiałam dać mu tak niską ocenę. Pokładałam w nim duże nadzieje. Jednak miłości nie ma i nie będzie. Zobaczymy jak sprawdzi się lżejsza wersja. Czytałam wiele pozytywnych opinii. Absolutnie nie zraziłam się doświadczeniami z tym kremem.

Czeka mnie pracowity tydzień. Nie zapowiada się najlepiej :P Jednak powoli szykuję coś dla Was- bądźcie czujne :)
Zmykam do książek.

Buziaki!

piątek, 15 lutego 2013

Włosy: Pilomax Express Wax Maska do włosów zniszczonych

Ostatnio obiecałam sobie, że będzie u mnie więcej włosowych postów. Dzisiaj dla Was jedna z nich :)
Nie miałam nigdy wcześnie do czynienia z kosmetykami marki Pilomax. Oczywiście wiedziałam o jej istnieniu, ale nigdy specjalnie produkty nie przyciągały mojej uwagi. Na Spotkaniu Blogerek Kosmetycznych we Wrocławiu otrzymałam pierwszy kosmetyk tej marki. Z uzywam bardzo się ociągałam, dopiero po miesiącu zaczęłam jej używać.  A dzisiaj moje wrażenie :)



Kilka słów od producenta:

Naprawia i dogłębnie wzmacnia suche, zniszczone i łamliwe włosy. Nawilża oraz chroni je przed uszkodzeniami. Dzięki odpowiedniemu stężeniu gliceryny maska zwiększa elastyczność włosów oraz ułatwia rozczesywanie i układanie. Ekstrakt z pokrzywy zawarty w preparacie zapobiega łamliwości i rozdwajaniu końcówek. Obecność pantenolu i keratyny gwarantuje wzmocnienie, regenerację i nawilżenie bardzo suchych i sztywnych włosów. Zapewnia skuteczną pielęgnację w 3 minuty. Badania aplikacyjne wykazały, że 90% badanych użytkowniczek oceniło stosowanie maski jako łatwe i szybkie stosowania maski, a 100% potwierdziło skuteczność właściwości pielęgnacyjnych WAX Express.  
Sposób stosowania: 
- Umyj włosy szamponem, najlepiej Henna Wax firmy PILOMAX.
- Maskę (ok. 20 ml) wmasuj w skórę głowy i włosy.
- Pozostaw maskę na 3-10 minut.
- Spłucz dokładnie maskę.
- Przed suszeniem i układaniem, możesz spryskać włosy Odżywką Ochronną Nawilżającą PILOMAX.
- Stosować co drugie mycie do osiągnięcia widocznej poprawy, a następnie zapobiegawczo 1 raz w tygodniu.
Cena: 24zł/ 240g

Skład:
Aqua (Water), Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cetrimonium Chloride, DMDM Hydantoin, Hydrolyzed Keratin, Equisetum Arvense (Horsetail) Leaf Extract, Parfum (Fragrance), Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Glycerin, Panthenol (Provitamin B5), Ethylhexylglycerin, CI 19140 
W poręcznej plastikowej tubie mieści się 240g produktu. Moim zdaniem to taka klasyczna ilość :D Opakowanie jest w miarę wygodne, elastyczne. Łatwo wycisnąć zawartość. Gdy maski było już niewiele, rozcięłam opakowanie i mogłam wykorzystać zawartość do końca. Zatrzask dobrze trzyma, nic nie wydostaje się na zewnątrz.

Konsystencja jest dość gęsta, wazelinowata. Trochę ciężko nakłada się na włosy. Wydaje mi się trochę ciężka. Trudno zmyć ją z włosów i moim zdaniem troszkę je obciąża. Zazwyczaj myję włosy co dwa dni, po jednym były już dość przetłuszczone. 



Zapach jest intensywny, ale po nałożeniu na włosy bardzo szybko znika. Po zmyciu praktycznie go już nie wyczuwałam. Przyjemny, nie drażni nosa. Coś mi przypomina :D Kwiatowo-owocowy.
Wyczuwalny jest już przez tubę. Szkoda, ze nie zostaje dłużej na włosach, bo bardzo przypadł mi do gustu.

Za sprawą konsystencji jest raczej mało wydajna, starcza raptem na 6-7 użyć.

Skład jest w sumie taki średni, gliceryny wysoko w składzie, a to mi nie do końca odpowiada. 

O działaniu nie mogę powiedzieć złego słowa. Fajnie wygładziła i zdyscyplinowała moje włosy. Regeneracji jako takiej nie potrzebują, ale dało się zauważyć lekkie odżywienie.
Trzymałam ja zazwyczaj maksymalnie 10 minut, nie więcej. Nie mam ostatnio cierpliwości. Nie liczyłam na jakieś spektakularne działanie, bo w tej chwili mam inny kłopot z włosami.
Maska przyjemna, chociaz nazwałabym ją raczej odzywką.
Myślę, że warto w nią zainwestować, ale gdy się ma w miarę okiełznane włosy. Chociaż można spróbować potrzymać dłużej :)

Plusy:
+zapach
+przyjemnie, ale nie spektakularne działanie
+cena

Minusy:
-dostępność
-wydajność
-skład


Moja ocena: 4,0/6,0

Mam jeszcze w zapasie maskę aloesową  z tej właśnie marki. Niedługo, mam nadzieję, pójdzie w ruch :D
Wczoraj walentynki, które spędzałam na zajęciach :D Mam nadzieję, że chociaż Wy je miło spędziłyście :)

Już jest Was 
200 
 :) 
Dziękuję bardzo! ;*
To wiele dla mnie znaczy. Daje mi to niesamowitego kopa do dalszego działania! :)

Edit: Buuuuu :( Szkoda, że Was ubyło :(

Buziaki!

Maskę otrzymałam na Spotkaniu Blogerek Kosmetycznych we Wrocławiu. Fakt ten nie wpłynął na moją ocenę. 

środa, 13 lutego 2013

Kto z opolskiego wybiera się na Beauty Forum ? + Milky chwalipieta :D

Blogerki, czy któraś z Was wybiera się na Beauty Forum o Warszawy? Pytanie kieruję raczej do dziewczyn z opolskiego.
Gdyby któraś się wybierała, to proszę o kontakt na maila:
andziaqbeauty@gmail.com
Dzisiaj dostałam propozycję wyjazdy grupowego od jednej z dziewczyn, więc można się dołączyć :)

A teraz Milky Chwalipięta pokaże, co wczoraj dostała :D



Skąd ja to mam? Balea? Alverde ? 
Wygrana w rozdaniu u Kolorkowanej !

Dotarła do mnie w ekspresowym tempie!  W piątek ogłosiła wyniki, we wtorek paczuszka już u mnie :)
Muszę przyznać, ze wczoraj miałam dość kiepski dzień. Przychodzę do domu po 19, a tu czeka na mnie paczka. 


 Balea Truskawkowa pianka pod prysznic


Essence Snow Jam krem do rąk


Avon Planet Spa Eliksir do kąpieli


Alverde Pomadka wanilia i mandarynka


Avon Płyn do higieny intymnej


Każda z tych rzeczy trafiła idealne w mojej chciejstwa i potrzeby. Płyn do higieny intymnej zawsze potrzebny- no jak to u kobiet :D Na pomadkę z Alverde miałam ochotę od dłuższego czasu, ale nie opłacało się zamawiać na all 10- 11 zł + przesyłka. Pianka też mnie ciekawiła od dłuższego czasu. A kąpielowe umilacze bardzo lubię, wanna to jedno z moich ulubionych miejsc na ziemi :D A krem do rak jak najbardziej się przyda na obecną pogodę :)
Ostatnio zgromadził mi się dość spory zapas kosmetyków, kiedy ja to zużyje :D Jednak będzie to procentować nowym recenzjami :)

Zmykam do książek, znowu :(

Buziaki!

sobota, 9 lutego 2013

Makijaż: Słodkości od Benefit, czyli Sugarbomb!

Już od jakiegoś czasu gości u mnie. Na początku tylko się czaiłam, bo nie wiedziałam co z tego będzie. Niby trochę jak rozświetlacz a niby to róż. Macam dokładnie kolor i już wiem, że coś z tego będzie! Miłość czy nienawiść? Czasem te dwa skrajna uczucia idą ze sobą w parze :D Czy tak będzie tym razem?
Musze przyznać, że recenzja miała się pojawić już jakiś czas temu. No ale Milky- sierota jak zwykle o tym zapomniała :P
No to jedziemy!


 

Opis zaczerpnięty z KWC:

Nowy puder do twarzy firmy BeneFit. Pięknie rozświetla twarz, kości policzkowe. Tworzy go mozaika różu, fioletu i pomarańczy.


Cena: 149 zł/ 12g


Postaram się niedługo dorzucić skład, bo zapomniałam zrobić zdjęcia :D





Opakowanie mieści 12g produktu, co jest sporą ilością. W swojej kolekcji mam już kilka róży, więc na pewno nie uda mi się go zdenkować :D W ogóle denkowanie kolorówki bardzo ciężko mi idzie, zwłaszcza produktów prasowanych i sypkich. Ale wydaje mi się, że większość dziewczyn ma z tym kłopot :D
Osobiście bardzo przypadło mi do gustu to kartonowe pudełeczko. łatwo się otwiera i zamyka. Dodatkowo wyposażone jest w praktyczne lusterko i pędzelek, który nawet daje radę i najgorszy nie jest.
jedynym jego minusem może być trwałość. Rogi opakowania mogą się szybko wycierać.

Puder ma bardzo ładny i przyjemny zapach. Nieco słodkawy, lekko owocowy. Jak nadziewana czekolada :D


Patrząc na te zdjęcia, zadaję sobie pytanie. Jak ja to nakładałam, że mało co widać?! W przypływie czasu postaram się zrobić lepsze zdjęcie. Pigmentacja jest naprawdę bardzo dobra, czego tutaj niestety nie pokazałam. Biję się w pierś, mea culpa!
Mamy tutaj do czynienia z czterema kolorami: fiolet, brzoskwinka, różany i błyszczący róż. 
Jak widać, róż jest dość świetlisty. I tutaj miałam spore obawy. Jednak po pierwszym użyciu całkowicie one zniknęły :)
Konsystencja jest dość zbita. Nie pyli zbytnio przy nakładaniu. Może tak tego nie widać, bo pudełeczko jest dość wysokie. Nie jest zbyt sucha, a wręcz lekko kremowa. Dobrze nanosi się na policzki i blenduje.
Nie wysusza skóry ani nie zapycha.
Po zmieszaniu dalej taki efekt:



Powstała nam brzoskwinka z nutą róży. Fioletu tutaj nie widzę, gdzieś nam się zgubił. Prawda, że ładny?
Wydaje mi się, że takie połączenie kolorów jest bardzo neutralne.  Z pewnością wielu osobom będzie w nim dobrze.
Daje efekt naturalnego rumieńca, jednak nie zbyt różowego. Na twarzy drobinki są mało widoczne. Nawet powiedziałabym, że praktycznie ich nie widać.  Nie ma dyskoteki, jedynie bardzo naturalne rozświetlenie.
Myślę, że mojej bladej cerze służy ten odcień i wyglądam znośnie :)
A tak prezentuje się na policzku (moim prawym :D) :

Podkład: Bourjois Flower Perfection nr 51


Specjalnie dla pokazania koloru nie oszczędzałam go i raczej troszkę z nim przesadziłam. Ale małej ilości nie było za bardzo widać na zdjęciach.
Mam poczucie, że nałożyłam go w nie za bardzo właściwym miejscu. Dziewczyny, może jakieś rady dla mnie?
Sporo czytałam, gdzie nakładać róż przy okrągłej twarzy. Jednak jest sporo wersji :D
Dzięki bardzo dobrej pigmentacji jest wydajny, i jak już wspomniałam- starczy mi na wieku i na pewno nie uda mi się zużyć go do końca.
Na mojej twarzy trzyma się około 6 godzin bez zarzutu. Jednak po 10-12 godzinach jeszcze jest na twarzy i muszę przyznać, że wygląda całkiem dobrze. Troszkę wyblaknięty, ale jeszcze jakaś jego część pozostaje na swoim miejscu- i to całkiem spora część :D

Uważam, że jest to bardzo dobry produkt, jednak troszkę drogi. biorąc pod uwagę wydajność to stosunek ceny do ilości jest jak najbardziej ok.
Jestem w nim bardzo zakochana. Jeden z najlepszych różo-rozświetlaczy jakie mam. Nie oddam go :P

Plusy:
+konsystencja
+kolor
+efekt rozświetlenia
+zapach
+pigmentacja
+nie pyli

Minusy:
-cena
-dostępność

Moja ocena: 6,0/6,0- kolejny KWC :)

W zanadrzu mam jeszcze coś dla Was z szafy Benefit :D
Jeszcze planuję zakup bronzera Hoola- tera chyba zdanie ma sens :D Jeszcze kusi mnie Coralista, chociaż nie jestem całkiem przekonana do tego koloru. Jednak wszystko powoli i w swoim czasie :D Może coś uda mi się znowu upolować na blogowych wyprzedażach.
Chętnie poznam Wasze KWC wśród róży :)

Powoli dobijam do 200 obserwatorów, jeszcze brakuje mi tylko 4 z Was :)

Udanego weekendu!

Buziaki!

czwartek, 7 lutego 2013

Pielęgnacja: Wszystkim dobrze znany -Sudopharma Sudomax Hipoalergiczny i antybakeryjny krem dla dzieci i dorosłych

Dzisiaj- tłusty czwartek :) Jak na razie tylko jeden pączek na koncie i mam nadzieję, że tak pozostanie :D
Pamiętajcie! W tym roku idzie w cycki! Żadnych wyrzeczeń, zapominam o diecie! :P

Dziewczyny, wesołego tłustego i wszystkiego pączastego ;*

kuchnia.mojazdrowadieta.pl

A tera wracamy na ziemię :D Krem Sudomax jest chyba wszystko dobrze znany, blogosferze na pewno :D
Trochę czasu zajęło mi  zapoznanie się z nim. Nie mam cery typowo trądzikowej, ale systematycznie pojawiają się na niej niechciani goście.
Razem z kremem otrzymałam jeszcze 5 próbeczek, które okazały się dość wydajne. Jedną otrzymała moja koleżanka, a reszta będzie dla Was, bo za jakiś czas coś się pojawi :D



Kilka słów od producenta:

Wyjątkowo łagodny i skuteczny krem z tlenkiem cynku stworzony dla ochrony szczególnie delikatnej skóry dziecka, narażonej na otarcia zaczerwienienia spowodowane używaniem pieluszek.
Krem może być stosowany do łagodzenia skutków odparzeń i odmrożeń pielęgnacji skóry skłonnej do podrażnień i zaczerwień oraz skóry trądzikowej w celu zachowania jej dobrej kondycji i ochrony.

Cena: 8,50/ 55g

Skład:
Aqua, Petrolatum, ozokerite, Hydrogenated Castor Oil, Glyceryl Isostearate, Polyglyceryl-3 Oleate, Zinc Oxide, paraffinum Liquidum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Cera Alba, lanolin, Stearyl/PPG-3 Myristyl Ether Dimer Dilinoleate, magnesium Sulfate, panthenol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Lavandula Angustifolia Oil, Linalool.


Krem zapunktował już u mnie opakowaniem. Mam pewność, że nikt tam nie grzebał ani nikt go nie otwierał.
Małe zgrabne pudełeczko. łatwo się otwiera i zamyka. Nie wypada z rąk. Nie ma najmniejszego kłopotu z wydobyciem kremu a opakowania, można to zrobić dokładnie i do samego końca.


Konsystencja podobna do innych tego typu produktów, np Sudocrem, ale nieco lżejsza.. Dobrze się rozsmarowuje. Ni jest tępa. No chyba, że jest bardzo zimno. Jednak przy kontakcie z ciałem mięknie.
Bardziej kremowa niż Sudocremu. Lepiej się rozsmarowuje.


Zapach jest przyjemny- taki jak olejku lawendowego. Jeszcze jakiś czas się utrzymuje, ale jest bardzo delikatny. Raczej nie będzie drażnił nawet tych najbardziej delikatnych nosków :)
Zdecydowanie lepiej pachnie niż Sudocrem.

Skład jest podobno do Sudocremu. Co ja gadam, skład? A nazwa? :P Sudo razy 2!

Skład Sudocremu:
aqua, paraffinum liquidum, zinc oxide, paraffin, lanolin, cera microcristallina, sorbitan, sesquioleate, benzyl alcohol, linalyl acetate, propylene glycol, benzyl cinnamate, lavandula angustifolia oil, citric acid, BHA.

Jeszcze raz wkleję skład Sudomaxu (żeby sie lepiej czytało :P)
Aqua, Petrolatum, ozokerite, Hydrogenated Castor Oil, Glyceryl Isostearate, Polyglyceryl-3 Oleate, Zinc Oxide, paraffinum Liquidum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Cera Alba, lanolin, Stearyl/PPG-3 Myristyl Ether Dimer Dilinoleate, magnesium Sulfate, panthenol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Lavandula Angustifolia Oil, Linalool.

Kwestia ceny, Sudomax jest zazwyczaj kilka złotych tańszy. Np opakowanie 110g Sudomaxu kosztuje około 13 zł125g  Sudocremu kosztuje około 19,50.

Wydaje mi się, że skład Sudomaxu jest troszkę lepszy. Nie oczekujmy od takich kremów w 100% naturalnego składu :D

No to teraz przechodzimy do najważniejszej części.
Produkt nakładałam na nieproszonych gości i otarcia na stopach. W obu przypadkach sprawdził się bardzo dobrze. Krotki szybciej znikały, już po jeden nocy robiły się mniejsze. Wszystko ładnie się zagoiło w ciągu 3 dni.
Z otarciami na stopach teź świetnie sobie radził. A mam je bazo często. Niestety moje stopy są strasznie delikatne. Jednak wydaje mi się, że troszkę za szybko znikał. Myślę, ze taka konsystencja, jak w Sudocremie lepiej by się sprawdziła w tym przypadku. jednak znowu nie mogę tak narzekać :) Na pewno będę go używała latem, również do zapobiegania.
Niestety nie wypowiem się jak działa na dziecięce pupcie, bo w najbliższym otoczeniu brak takiego ochotnika :D Myślę jednak, że i tutaj powinien się nieźle sprawować.

Uważam, że to bardzo dobry, polski produkt za nieduże pieniądze. Myślę, że warto go wypróbować, bo może okazać się tańszym zamiennikiem Sudocremu.

Plusy:
+cena
+dobrze zabezpieczone opakowanie
+działanie
+konsystencja
+zapach


Minusy:
-dostępność- niestety widziałam go tylko w jednej aptece 

Moja ocena: 5,0/6,0


Chwalcie się, ile dzisiaj planujecie pochłonąć pączusiów :D

Buziaki!



wtorek, 5 lutego 2013

Pielęgnacja: Eveline Bio Hyaluron 4D Nawilżający płyn micelarny 3w1 do cery suchej i wrażliwej

Chyba od niego zaczęła się moja przygoda z micelami. trwa stosunkowo krótki, bo od listopada. Sama nie wiem, czemu nie stosowałam ich wcześniej.
Zmusiła mnie sytuacja- okropnie przesuszona dolna część twarzy- kompletnie nie miałam pojęcia od czego. Mrozy! I brak stosowania kremów ochronnych! Tak, głupia jestem. Tej zimy zagapiłam się. Dalej używalnym leciutkiej emulsji pod makijaż i lekkiego kremu na noc. No i masz!



Kilka słów od producenta:

Skuteczne i delikatne oczyszczanie wrażliwej i suchej skóry twarzy i wokół oczu.
3 w 1:
- dokładnie i delikatnie oczyszcza,
- usuwa nawet wodoodporny makijaż,
- długotrwale nawilża 24h.
Nawilżający płyn micelarny 3 w 1 zapewnia potrójny efekt: dokładnie i delikatnie oczyszcza skórę z makijażu i zanieczyszczeń, usuwa nawet wodoodporny makijaż oraz długotrwale nawilża 24h. Unikalna beztłuszczowa receptura pozwala na 100% bezpieczny demakijaż oczu, również z przedłużonymi lub zagęszczonymi rzęsami. Formuła płynu intensywnie nawilża skórę, koi i łagodzi podrażnienia. Redukuje oznaki zmęczenia i odświeża cerę. Nie narusza warstwy hydrolipidowej naskórka. Doskonale zastępuje mleczko i tonik.
Idealna tolerancja nawet w przypadku skóry wrażliwej oraz szczególnie wrażliwej skóry okolic oczu.
Cena: 12 zł/ 200 ml

Skład:
Aqua / Water, Hyaluronic Acid, Polysorbate-20, PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, Glycerin, Methyl Gluceth-20, Betaine, Water / Butylene Glycol / Laminaria Hyperborea Extract, Panthenol, Acacia Seyal Gum, Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Polysorbate 20 / PEG-20 Glyceryl Laurate / Water / Tocopherol / Linoleic Acid / Retinyl Palmitate, Methylchloroisothiasolinone / Methylsothiasolinon, Disodium EDTA.

Buteleczka zawiera 200 ml produktu. Wydaje mi się, że nie jest to mało jak na taką cenę. Zamykana na zatrzask, który dobrze trzyma. Jednak w kontakcie z podłogą przegrywa- na szczęście zatrzask załamał dopiero, gdy kończyłam opakowanie. Radzę uważać :D
Opakowanie jest dość wysokie, łatwo je strącić podczas demakijażu.

Konsystencja jest wodnista, nie widziałam sensu pokazywania jej tutaj. Bezbarwna.

Zapach lekko chemiczny, ale nie jest zbyt wyczuwalny. Nie przeszkadza mi ani nie drażni nosa.

Wydajność taka, jak w innych tego typu produktach. Mnie butelka wystarczyła  na około miesiąc.

EDTA w składzie niestety nie zachęca, chociaz jest na końcu.

Dobrze oczyszczał buzię, gdy nie miałam makijażu. Z jego zmywaniem też radzi sobie dobrze. Kilka razy pocieramy wacikiem i buzia czysta. Z makijażem wodoodpornym to już nie jest tak różowo, trzeba już bardziej się pomęczyć. jednak w końcu udaje się. Jednak najpierw wszystko nam się rozmazuje i musimy od razu zmienić wacik na czysty.
Nie wysusza, ale tez nie nawilża. Niestety zawiódł mnie, bo miałam nadzieję chociaż na mały efekt nawilżenie. A tu zonk. 
Po demakijażu skóra jest troszkę lepka, ale czysta. Niestety brak efektu odświezenia
Oczy nie są podrażnione, nic nie szczypie. Niestety podczas używania tego płynu zauważyłam więcej wypadających rzęs- a obiecywana była ochrona, nawet tych sztucznych. Buuuuuuu.
Od czasu do czasu niestety podrażniał mi skórę na twarzy, jednak nie okolice oczu.
Nie kupię ponownie. Może skusze się na wersję z orchideą, bo podobno jest całkiem fajna. 

Plusy:
+pojemność
+cena
+dobre oczyszczanie
+nie wysusza
+nie podrażnia oczu
+opakowanie

Minusy:
-brak odświeżenia
-słabiej radzi sobie z makijażem wodoodpornym
-brak nawilżenia
-czasem podrażnia skórę za wyjątkiem okolic oczu ( bardzo dziwne :P)
-w składzie EDTA


Moja ocena: 3,5/6,0


Ostatnio na blogu pojawiają się słabsze kosmetyki, bo do tej pory wybierała tylko zachwalane kosmetyki. A to przecież nie jest ideą bloga. 

Kosmetyk otrzymałam na Wrocławskim Spotkaniu Blogerek. Fakt ten nie wpłynął na moją ocenę.



Dziewczyny, a wiecie, ze dzisiaj jest Światowy Dzień Nutelli ? Nie jestem wielką fanką Niutelli, ale od czasu do czasu bardzo lubię.

Co powiecie na takie ciasto? ---> Klik!

Mnie się bardzo podoba. Dzisiaj mam bardzo kiepski humor, więc jutro planuję zrobić to ciacho.

Niestety dzisiaj w nocy nasz piesio, który był z nami od prawie 14 lat, odszedł ;( Chodzę jak struta po domu, ciągle mi się chce płakać. Sorry, niestety musiałam jakoś chociaż troszkę wyrzucić to z siebie.
Może to dla niektórych śmieszne, ale ja to bardzo przezywam :(

Buziaki!

:(



niedziela, 3 lutego 2013

Włosy: Alterra Olejek do masażu migdał&papaja

Już jakiś czas temu olejki Alterry i Alverde podbiły blogosferę. Wszystkim mniej lub bardziej znane. Chyba nie ma tutaj osoby, która by o nich nie słyszała.
Bardzo długo się opierałam, ale w końcu uległam podczas promocji Rossa na marki własne.
Ostrzyłam sobie ząbki na pomarańczę i brzozę, ale niestety w tym okresie brakowało olejów w Rossie.
I tak weszła w posiadanie tej wersji.

U mnie w kategorii włosy. Niestety nie używałam go do ciała, nie jestem fanką smarowania się olejkami.



Kilka słów od producenta:

Dobroczynna, relaksująca pielęgnacja.
Każda skóra zasługuje na indywidualną pielęgnację. Olejek do masażu Alterra został opracowany specjalnie do dobroczynnego, regenerującego masażu wspomagającego ukrwienie i zapobiegającego napięciom mięśni. Wartościowe połączenie olejku migdałowego, wyciągu z papai oraz oleju z pestek winogron rozpieszcza skórę. Olej z jojoby i olej sezamowy dostarczają wyjątkowo intensywnej pielęgnacji i pozwalają jednocześnie zachować elastyczność skóry. Olejek do masażu Alterra łatwo się wchłania. Ciepły, owocowy zapach ożywia zmysły.

Cena: 14 zł/ 150 ml

Skład:
Glycine Soja Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Zea Mays Germ Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Carica Papaya Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Persea Gratissima Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Parfum, Limonene, Tocopherol, Linalool, Geraniol, Helianthus Annuus Seed Oil, Citral, Citronellol, Farnesol.



W opakowaniu znajdujemy 100 ml oleju. Czyli sporo, biorąc pod uwagę wydajność oleju. Nie jest zbyt wygodne (teraz mamy już wersję z praktyczną pompką- droższą :D). Trzeba potrząsać buteleczką, aby wydobyć zawartość. Przy tym sporo oleju mamy na ubraniu albo podłodze :P
Zakrętka jest dość kiepskim pomysłem, ponieważ trudno zakręcić butelkę z naolejowanymi dłońmi. 
Etykietka jest trwała, nie tłuści się. W razie czego buteleczkę można umyć.

Olejek, jak to olejek. Lejący, tłusty. Konsystencja koloru lekko pomarańczowego. 
Jak już wspomniałam- jest wydajny- zresztą jak każdy olejek :D


Zapach przyjemny, cytrusowy. Nie drażni noska. Po umyciu jeszcze jakiś czas pozostaje na włoskach, ale następnego dnia już go praktycznie nie ma.

Dużym plusem jest skład, bardzo dobry. 

Jeżeli chodzi o działanie, to jestem zawiedziona. Czytałam wiele pozytywnych opinii, na wizażu jak i na blogach. Niestety u mnie się nie sprawdził. No tak nie do końca. Włoski lepiej się rozczesywały, były bardziej błyszczące i miękkie. Jednak nie zauważyłam efektu wygładzenia i poprawy stanu włosów. W sumie to nie mam dużych problemów z włosami, jedynie okresowo przesuszają mi się końcówki. Niestety ten olejek mi z tym nie pomógł, musiałam ratować się maskami. Czasami ciężko go zmyć, musiała niestety myć głowę drugi raz. Mimo ze robiłam wszystko jak trzeba.
Nie kupię ponownie, bo po prostu nie warto.

Po skończeniu- a zostało mi jeszcze na około jeden raz- zacznę kurację olejem kokosowym.

Plusy:
+cena
+wydajność
+zapach
+dostępność
+skład

Minusy:
-słabe działanie
-opakowanie


Moja ocena: 3,0/6,0


Oj, dawno u mnie nie było tak słabego kosmetyku. Szkoda, bo pokładam w nim wielkie nadzieje. Jak już pisałam- pora na kokosowy! :)

Dzisiaj bardzo opornie pisała się ta notka, co chwile ktoś musi ze mną gadać :D Ale jest wreszcie jest! :D
Dzisiaj leniwa niedziela, jak ja to lubię!

Buziaki!